Bardzo istotną sprawą przy
zarządzaniu finansami osobistymi jest odpowiednia hierarachia
wydatków. Polega ona na podzieleniu wszystkich wydatków
na kategorie według ważności i dopiero później przeznaczaniu na
nie odpowiednich funduszy. Inaczej może okazać się, że w danym
miesiącu zapomnieliśmy zabudżetować jedzenie bądź opłaty za
mieszkanie.
Albo że spełniamy nasze zachcianki, a
nie są zaspokojone potrzeby.
Dlatego też ustalmy kategorie wydatków
i ustawmy je w odpowiedniej kolejności. I tu jest pole do popisu dla
każdego gospodarstwa domowego. U każdego będzie to wyglądało
inaczej, najważniejsze, aby budżet się spinał, potrzeby były
zaspokojone, a twórcy i wykonawcy budżetu mieli poczucie, że jest
to przemyślane i przemodlone.
Jako przykład – a może i inspirację
dla niektórych z Was – przedstawię, jak wygląda budżet w mojej
rodzinie.
Pierwszą i najważniejszą kategorią
jest dziesięcina. Tu nie ma miejsca na kompromisy, skoro Bóg
obdarował nas zaufaniem i przekazał pieniądze, to musimy na to
zaufanie odpowiedzieć i też zaufać, że po przekazaniu dziesięciny
starczy na pozostałe potrzeby. I zawsze starcza!
Dziesięcinę przekazujemy zaraz po
sporządzeniu budżetu, jest to pierwszy ruch finansowy w miesiącu.
Dodatkowo odkładamy jakąś niewielką kwotę na cele typu taca,
skarbonka itp. Po pierwsze, żeby dawać świadectwo innym, po
drugie, żeby uczyć dzieci nasze dawania. No i po trzecie, czasem
odczuwamy potrzebę, żeby wrzucić coś do konkretnej puszki czy
skarbonki w kościele.
Z tego, co pozostaje po oddaniu
dziesięciny, odkładamy pewną część na oszczędności. Jest
istotne, aby zrobić to zaraz na początku budżetu, bo kolejne
kategorie są coraz bardziej kuszące i nic nie zostałoby na
oszczędności. Na co przeznaczamy te oszczędności i w jaki sposób
je przechowujemy – to opiszę w innym wpisie.
Nadchodzi czas na potrzeby. Pismo
Święte wymienia trzy potrzeby, które Bóg zobowiązał się
zaspokoić: jedzenie, ubranie i dach nad głową (mieszkanie). Do
tych trzech dorzuciliśmy kolejne trzy, a mianowicie: spłata
kredytów, pożyczek i zobowiązań, od których nie możemy się
uwolnić (np. już podpisana umowa na abonament – jak zerwiemy
umowę, to zapłacimy karę); wydatki, które są niezbędne do
uzyskania dochodu – czyli dojazd do pracy, ZUS, podatki, opieka nad
dziećmi itp.; trzecią kategorią są podstawowe leki, kosmetyki i
chemia domowa. Podstawą do ustalenia, czy dany wydatek mieści się
w tej kategorii jest pytanie, czy jakbyśmy nie mieli pracy, a dzieci
potrzebowałyby drogiej operacji, to co byśmy kupowali. Na pewno
mydło, szampon i proszek do prania, ale już niekoniecznie krem czy
lakier do paznokci. Tu potrzebne jest dobre rozeznanie, ile
potrzebujemy na takie podstawowe życie – nazywam to budżetem
kryzysowym. Moje sposoby na ustalanie tego przedstawię w jednym z
kolejnych wpisów.
Jeśli nie starczy nam na potrzeby –
to obcinamy z oszczędności. Ale przyznam, że taka sytuacja jeszcze
się nie zdarzyła.
Jeśli już spełniliśmy nasze
potrzeby, powinniśmy moim zdaniem podzielić się z potrzebującymi.
Teraz przeznaczamy jakąś kwotę na działania charytatywne. Ja
ustaliłam to w sposób procentowy, żeby nie zastanawiać się, czy
ma to być więcej, a może już jest dużo – po prostu pewien
procent pozostałej kwoty i już. Tej kwoty nie wydatkujemy od razu –
chyba że mamy już obrany jakiś cel, ale zazwyczaj nie – ale
staramy się być czujni na natchnienia wewnętrzne. Czy to będzie
bezdomny spotkany na dworcu, czy ulotka jakiejś fundacji, czy
przemknie nam przez myśl jakiś istotny cel i poszukamy, kto się
tym zajmuje – mamy na to przeznaczone pieniądze i możemy je
wydać. Swoją drogą, pozwala to mieć ciągle otwarte oczy i serce
i szukać kogoś, komu możemy pomóc. Tę kwotę koniecznie trzeba
wydać w danym miesiącu, nie ma możliwości przeniesienia jej na
kolejny – to też mobilizuje do poszukiwania osób i organizacji,
którym chcemy pomóc.
No i teraz wreszcie nadchodzi czas na
przyjemności ;) Kolejną kategorię stanowią właśnie one. U nas
są to sprawy, które są istotne i chcielibyśmy, żeby były w
naszym życiu obecne. Przykładowo: dodatkowe fundusze na jedzenie,
żeby można było jeść rzeczy zdrowe, lepsze wartościowo, więcej
warzyw i owoców – pamiętajmy, że w potrzebach uwzględniamy
tylko podstawowe jedzenie, żeby się najeść i nie chodzić
głodnym. Tu już możemy troszkę poluzować. Są to też dodatkowe
środki na zdrowie, kosmetyki i chemię; zabawki, książki i
artykuły plastyczne dla dzieci; dodatkowe fundusze na ubrania, tutaj
też odkładamy pieniądze na utrzymywanie kontaktów towarzyskich i
rodzinnych, na wyprawianie uroczystości rodzinnych i świąt. W tej
kategorii znajdują się też ułatwiacze życia typu samochód i
telefon oraz fryzjer. Generalnie są to wydatki, które nie są
niezbędne do życia, ale których też nie uważamy za zachcianki.
Bardziej dorównanie do średniego poziomu życia.
Jak już sobie tak dobrze żyjemy, to
dochodzimy do wniosku, że warto byłoby jeszcze podzielić się z
potrzebującymi – i odkładamy kolejną pulę na działalność
charytatywną.
Z tego, co pozostało, finansujemy
nasze zachcianki. Są tam kwoty na osobiste wydatki każdego członka
rodziny (z których nie musi się rozliczać i może wydać na
cokolwiek, czy będzie to codziennie ciastko i guma do żucia, czy
książki czy będzie zbierać na większy wydatek – jego sprawa),
wydatki na rozrywkę całej rodziny oraz – osobno – na integrację
małżeńską, czyli wszystko, co sprawia, że czujemy się sobie
coraz bliżsi. Dorzucamy czasem jakieś kwoty do poprzednich
kategorii, np. na jedzenie, żeby czasem zjeść coś lepszego czy
wyjść „na miasto”, ubrania czy kosmetyki. W tej kategorii też
zbieramy na wyjazdy – osobno na rekolekcje i dni skupienia, osobno
na wyjazdy „świeckie”. W tej części budżetu kategorie mogą
być bardzo wymyślne i muszę stwierdzić, że potrafią się mnożyć
w nieskończoność ;) Ale zawsze można powiedzieć, że dany typ
wydatków mieści się w osobistych i trzeba na niego uciułać we
własnym zakresie. Dodam, że na zachcianki nie zawsze nam starcza i
tak chyba powinno być.
Warto pamiętać, że część wydatków
jest okresowa – np. w lecie więcej wydamy na owoce i warzywa (bo
jemy ich więcej), w zimie droższe jest utrzymanie mieszkania i
więcej jeździ się samochodem, niektóre wydatki pojawiają się
rzadko, jak ubezpieczenia, wyjazdy wakacyjne czy wyrównanie do
gazu/wody/prądu i tu warto zbieram przez cały rok i odkładać na
osobne konto drobne kwoty, żeby nie poczuć tego boleśnie w jednym
miesiącu.
Ufff, rozpisałam się dzisiaj, ale
wydawało mi się to bardzo istotnym tematem, w kolejnych wpisach
postaram się dokładniej opisać poszczególne części budżetu.
Pamiętajcie jednak, że każde gospodarstwo domowe, każda rodzina,
każda osoba jest inna – i nie można żywcem przenosić jednego
rozwiązania do swojej rodziny, bo to się nie sprawdzi. Jako, że
zarządzamy pieniędzmi Boga, to u Niego powinniśmy szukać rady i
pomocy w stworzeniu optymalnego budżetu rodziny.